Sklep internetowy Pokety na szablonie classic 2.0. Zobacz ten i inne szablony sklepu internetowego (tutaj).
Jak i kiedy narodziła się marka Pokety? Skąd pomysł na zabawne gesty zwierzaków, schowane pod kieszonką w Twoich koszulkach?
Pomysł na Pokety powstał z inspiracji kotkiem w kieszonce amerykańskiej marki Rip’n’Dip. Stwierdziłam pewnego razu, że stworzę mu całą gromadę przyjaciół i tak powstała Lama Weronika, Królik Rysiek, Lis Krzysztof czy Jednorożec Szczepan. Każdy zwierzak, to osobna indywidualność, warto znaleźć odpowiedniego sobie stwora. W ofercie nie znajdziecie kota. Jeden jedyny słuszny kot jest dostępny w sklepie Rip’n’Dip. Koniecznie musicie go poznać.
Dlaczego zdecydowałaś się na stworzenie własnej marki? Czy kiedykolwiek żałowałaś tego kroku?
Mam kilka pasji, marzeń i staram się konsekwentnie wcielać je w życie. Od dziecka wiedziałam, że będę mieć swój sklep, ale zanim do tego doszło, po drodze spróbowałam różnych rzeczy. Mając 19 lat stworzyłam linię ozdób do włosów, potem prowadziłam studio filmowe, rozpoczęłam ciekawy startup second-handowy, aż wreszcie przyszedł moment, gdy zaprojektowałam pierwszą linię t-shirtów dla kolegów z zespołu muzycznego, w którym wtedy grałam. Spodobało się! Potem przyszła kolejna krótka seria koszulek, aż pewnego dnia rozpoczęłam kreowanie kieszonkowych stworów. To było w 2015 roku. Dla mnie sukces to zbiór mniejszych dobrych rzeczy, które sprawiają, że chce się wstawać i działać dalej.
Dla mnie sukces to zbiór mniejszych dobrych rzeczy, które sprawiają, że chce się wstawać i działać dalej.
Opowiedz proszę o początkach marki. Pamiętasz swoją pierwszą sprzedaż, co to było i jakie towarzyszyły temu uczucia?
Pierwszą koszulkę sprzedałam jeszcze zanim ją wykonałam. Narysowałam projekt zwierzaka i wrzuciłam wizualizację na prywatnego facebooka. Na odzew nie trzeba było długo czekać. To wspaniałe uczucie, kiedy nie musisz wysyłać wiadomości do przyjaciół z prośbą o ‘żebrolajki’, tylko oni sami piszą, że to, co robisz jest fajne. Dla mnie to znak, że będzie dobrze. W ciągu miesiąca przygotowałam pierwszą partię koszulek i wraz z moim chłopakiem Łukaszem udaliśmy się na targi mody (Grand Bazar, Dom Braci Jabłkowskich w Warszawie – ciekawa cykliczna impreza modowa). Nie wiedziałam jak powinno się przygotować stoisko, więc wzięłam z domu sztalugę mojego taty (świeżo przybrudzoną farbą i pastelami) i na niej postawiliśmy sztender z ręcznie wyklejanymi napisami ‘zajrzyj do kieszonki’ i szkicami zwierzątek. Wzięłam z domu lekko kulawy wieszak z Ikei, który co chwila się przechylał, więc trzeba było go trzymać. Do tego przydźwigaliśmy parę pojemników z koszulkami. Dasz wiarę, że sprzedaliśmy co najmniej połowę z nich? Nie mogłam w to uwierzyć. To była jedna z tych chwil, kiedy czujesz się jak Kate Winslet, a za Tobą stoi Twój chłopak Leonardo DiCaprio i tak płyniecie razem wpatrzeni w horyzont! To był dobry start!
Prowadzisz sprzedaż nie tylko online, ale również w sklepach stacjonarnych w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu. Pokety można spotkać na różnych targach modowych. Wykorzystujesz wiele kanałów sprzedaży. Które ze sposobów dotarcia do klienta okazały się najbardziej pomocne w generowaniu sprzedaży?
Próbowałam różnych rzeczy. Sklepów stacjonarnych, Pop-up-ów, wystawiania stoisk na targach mody, jarmarkach, etc. W tym roku ostatecznie wycofałam się ze wszystkich sklepów stacjonarnych. Finalny produkt Pokety jest stosunkowo tani i nie do końca mi się to opłacało. Zdecydowałam, że w tym wypadku trzeba ograniczyć rolę pośredników do minimum. Sklepy typu Pop-up są zdecydowanie bardziej odpowiednie, bo można trafić z dobrym produktem w odpowiednim czasie. Targi i jarmarki również są okej, ale trzeba na własnej skórze przetestować najlepsze miejsca, właściwe terminy i znaleźć ‘swoich’ klientów. Uważam, że trzeba podejmować liczne próby, by ustalić sobie kalendarz sprawdzonych imprez. Przynajmniej raz w miesiącu pojawiam się na targach i zdecydowanie polecam tę formę sprzedaży. Od razu otrzymuje się informację zwrotną od klienta na temat produktu, jakości, można zebrać wiele cennych wskazówek i inspiracji.
Ale jeśli chodzi o kanał sprzedaży, który przynosi największe zyski to jest to zdecydowanie Internet.
Przy czym tu również trzeba dobrego pomysłu jak i gdzie się pokazać, nierzadko konieczne jest korzystanie z płatnego promowania. Dwa kanały, które przynoszą mi satysfakcję, to mój sklep pokety.pl i butik na portalu daWanda. Do obydwu sklepów przekierowują social media lub posty promowane Google:
Sklep internetowy Pokety na szablonie classic 2.0. Zobacz ten i inne szablony sklepu internetowego (tutaj).
Kiedy zorientowałaś się, że marka przynosi dochody i będzie Ci się to opłacać?
Tak, jak wspomniałam nie mam wykształcenia biznesowego, więc nie robiłam żadnych kalkulacji (teraz trochę żałuję, przydałoby się). Wszystko robiłam intuicyjnie. Na pierwszych targach w Warszawie usłyszałam od klientów pytanie ‘czy widzimy się za miesiąc’ i nie myśląc za wiele odpowiedziałam, że tak. Wiedziałam, że muszę wziąć odpowiedzialność za to, co stworzyłam, skoro ludzie tego chcą. No i podskórnie czułam, że warto. Po trzech latach zdecydowanie nie żałuję, ale też wiem, że biznesowo jestem cały czas na początku drogi. Ciągle się uczę i na żywym organizmie jakim są Pokety odczuwam efekty zdobywanej wiedzy. To ogromna satysfakcja.
Ile osób stoi za marką Pokety? Jak było na początku, a jak to wygląda teraz?
Od trzech lat wokół marki skupionych jest tylko kilka osób, a w zasadzie firm partnerskich. Nie jesteśmy wielką fabryką, raczej małą pracownią projektową, gdzie wszystko robi się wolniej, każdy daje dużo od siebie. W pierwszych miesiącach zaczynałam sama przy wsparciu mojego chłopaka Łukasza. Projektowałam grafiki, woziłam koszulki do krawcowej, zaprasowywałam nadruki żelazkiem (nie miałam jeszcze profesjonalnych urządzeń), prasowałam koszulki, pakowałam je w paczki, przyjmowałam zamówienia online, korespondowałam z klientami, wysyłałam pakunki stojąc w kolejkach na poczcie. Wraz z chłopakiem spędzaliśmy bezsenne noce, gdy nadchodziły targi i trzeba było przygotować więcej koszulek. Wtedy Łukasz stał cierpliwie za żelazkiem, rano, w weekend pakował wszystkie ciężkie pojemniki, rozładowywał rzeczy na targach, dotrzymywał towarzystwa i pomagał zbierać się z powrotem. Jego pomoc jest tutaj nieoceniona! W tygodniu znów powtarzałam wyżej wymienione kroki. W moim pokoju na piętrze przerzucałam stosy koszulek z łóżka na pianino, a potem na deskę do prasowania i z powrotem na łóżko. Kiedy koszulek zaczęło przybywać i do pokoju nie dało się już wejść mama ‘wyrzuciła’ mnie do dziadków, którzy mieli jeden wolny pokój. To również był piękny czas w historii Poketów, dziadkowie przyjęli mnie z otwartymi sercami i mogłam dzięki temu spędzić z nimi dużo czasu! Teraz mam już własną nieco większą pracownię. Wokół projektu udało mi się zgromadzić kilka zaufanych firm, które wspierają nas swoimi usługami i produktami. Każdy wie co ma robić. Nieocenioną rolę odgrywa również mama, która wspiera Pokety od początku i pomaga mi jak tylko może!
Czyli można zaryzykować stwierdzenie, że to rodzinny biznes! Skąd bierzesz pomysły na nowe produkty? Co Cię inspiruje, jaka jest idea Twojej marki?
Marka powstała po to, by dawać ludziom radość. Każda z postaci, którą rysuję jest specyficzna. Projekty nie są doskonałe, ale wydaje mi się, że klienci wcale tego nie oczekują. Dobrze się bawią zabierając na zakupy Buldoga Wojtka lub Lamę Weronikę, a jak ktoś im ‘podpadnie’, to pokazują zawartość kieszonki i śmieją się z tego. Dostaję sporo dobrych wiadomości o tym, że koszulka poprawia komuś dzień, że dziecko wymarzyło ją sobie na święta lub grupa nastolatek musi mieć koniecznie koszulki w jednym kolorze, każda z innym Poketem. Wtedy czuję, że to, co robię ma sens, że dla kogoś to coś znaczy. Takie wiadomości dodają sił! Wena na nowe Pokety przychodzi do mnie z kosmosu. Jedziesz ruchomymi schodami i nagle wiesz, że narysujesz pandę i nazwiesz ją Gosia. Niekiedy w doborze imion dla zwierzaków pomagają mi fani. Uwielbiają brać udział w procesie twórczym. To oni też podrzucają mi inspiracje na nowe Pokety. W skrytości serca powiem Ci, że myślę nad narysowaniem węża. Jak będzie wyglądał z rękami? Na pewno bosko!
Gdzie ukrywają się największe koszty w prowadzeniu brandu odzieżowego?
Według mnie najdroższa ze wszystkiego jest promocja. Reklamy sponsorowane, kampanie adWords, współpraca z influencerami, różnego rodzaju płatne wyróżnienia. Każdy wyjazd na targi to także duży koszt. Imprezy modowe mają to do siebie, że koszt stoiska jest niestety bardzo duży. Przy niskiej cenie koszulki trzeba sprzedać ich naprawdę dużo, by zwróciło się stoisko i wyjść na plus. Można powiedzieć, że wszystko razem generuje naprawdę spore koszty, trzeba się z tym liczyć.
W jaki sposób zaczęłaś sprzedawać swoje rzeczy za granicą? Kiedy i dlaczego podjęłaś taką decyzję? Jak Ci idzie? Gdzie za granicą osiągasz największą sprzedaż?
Ze sprzedażą zagraniczną dopiero startuję. Długo się zastanawiałam jak się do tego zabrać. Raz na jakiś czas klienci z całej Europy składali u mnie zamówienia mailowo, niektórzy z Polski wywozili koszulki do swoich krajów i promowali wśród tamtejszej młodzieży. Zdecydowałam, że swoją przygodę rozpocznę od Niemiec. Pomogła mi w tym daWanda, dzięki której zdobyłam pierwsze zamówienia i dostałam ogrom motywacji. Dotarłam również do kilku influencerek niemieckich i one pokazały Pokety swoim fanom. To również przyniosło mi zachętę do dalszego eksplorowania rynku.
Jakie dostrzegasz różnice między prowadzeniem brandu odzieżowego na rynku polskim a niemieckim?
W Niemczech reklama jest trochę droższa niż w Polsce. Więcej firm zabiega o promowanie w tym kraju, stawki są podbijane. W Niemczech widzę potencjał, ludzie serdecznie patrzą na koncept i dają mi kredyt zaufania. Cały czas jednak traktuję Polskę jako kraj docelowy i chcę utrzymać markę mocno lokalną, więc nie planuję wzmożonych działań zagranicznych.
Kim jest klient marki Pokety?
Po trzech latach wiem już coś na ten temat. Główną grupą docelową są dziewczyny 13-19 lat. Zakręcone, pozytywne, będące na bieżąco z trendami w modzie. T-shirty, które proponuję mają krój unisex, więc są dla nich lekko oversize. Dobrze pasują do wielu stylizacji, a szczególnie miejskich, swobodnych, na luzie. Mam szczęście, że grupa docelowa, do której trafiam jest też mocno zaangażowana w Internecie. To sprawia, że chętniej niż starsi pozostawia po sobie ‘lajki’ i jeśli coś lubi to okazuje to zazwyczaj mocno emocjonalnie. Niewykluczone, że także i to jest powodem zebrania całkiem sporej grupy fanów na Facebooku. To klient bardzo wdzięczny i pozytywny, w korespondencji mailowej zawsze jestem z nim na ‘Ty’. Celowo skracam dystans i sprawiam, że każdy, kto do mnie pisze jest naszym przyjacielem. Robię co mogę, by każdy nasz klient dostał tyle ciepła i uwagi na ile mnie tylko stać, dlatego na wszystkie wiadomości odpisuję sama.
Prawie 57 tysięcy fanów na Facebooku, 20 tysięcy obserwatorów na Instagramie. Opowiedz proszę, w jaki sposób udało Ci się zgromadzić tak dużą rzeszę fanów na kanałach społecznościowych Twojej marki. Jakie masz podejście jeśli chodzi o prowadzenie mediów społecznościowych?
Tak, to faktycznie całkiem spora liczba, cieszę się z tego. Przez pierwsze dwa lata szczególnie skupiałam się na budowaniu grupy facebookowej. Korzystałam z płatnego promowania, by dotrzeć do większej grupy zainteresowanych osób. Współpracowałam z influencerami, którzy przekierowywali zainteresowanych do mnie oraz zapraszałam na fanpage klientów, których spotkałam podczas targów. To także 3 lata prób i błędów.Teraz moje działania skupiają się bardziej na budowaniu dopasowanej reklamy niż na gromadzeniu kolejnych fanów. Zwykły post, który tworzę bez promowania ma bardzo mały zasięg. Trzeba być świadomym możliwości i ograniczeń jakie daje/nakłada Facebook, więc staram się być z tym na bieżąco. Jeśli chodzi zaś o moje podejście, to wiem, że social media to podstawa w kontakcie z klientem obecnym i potencjalnym, więc tak, jak tylko potrafię działam, by budować tę więź.
Social media to podstawa w kontakcie z klientem obecnym i potencjalnym. Tak, jak tylko potrafię działam, by budować tę więź.
Czy uważasz, że staranne prowadzenie social mediów marki przekłada się na sprzedaż?
Nie zawsze ma to bezpośrednie przełożenie na sprzedaż, chociaż wierzę, że każdy dobry post procentuje, a energia wraca, dlatego robię to najlepiej, jak umiem. Tak, jak wspomniałam płatne promowanie na social media według mnie to klucz do sukcesu, więc warto podnieść swoją wiedzę w tym zakresie. Bardzo mi pomogły szkolenia online z facebook marketingu. Jest ich obecnie cała masa, każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Szkolenia pomagają unikać często popełnianych błędów i tym samym nie tracić na nie pieniędzy. Trafnie przygotowana reklama generuje zysk. Wiedza pomaga zminimalizować koszt reklamy i zwiększyć jej adekwatność. Także zdecydowanie warto na tym się skupić.
Szkolenia pomagają unikać często popełnianych błędów i tym samym nie tracić na nie pieniędzy.
Czy korzystasz z pomocy influencerów?
Teraz już zdecydowanie mniej, ale na początku bardzo mi pomogli. Wśród nich są bardzo ciepli, zaangażowani ludzie, którzy to co robią, robią profesjonalnie i z ogromnym sercem. Stylizacje, Olciiak, TheOleskaa, LittleMooonster96, Banshee. Są częścią naszej historii i w taki czy inny sposób uwierzyli we mnie, dali mi wsparcie. Było ich jeszcze kilku, każdy dał od siebie coś wyjątkowego. Wiem, że z takim podejściem do współpracy osiągną na pewno dużo, dużo więcej. To również ludzie, którzy wypracowali wszystko sami, dlatego tym bardziej doceniam ich pracę.
W jaki sposób Shoplo pomaga Ci w codziennym prowadzeniu biznesu?
O Shoplo mogę powiedzieć wiele dobrego. Kiedy natrafiłam na Waszą platformę ecommerce, od razu przekonała mnie przejrzystym systemem współpracy i potencjałem możliwości. Z początku potrzebowałam dużej ilości wsparcia i otrzymałam je w ogromnej dawce. Bardzo dobrze działa u Was system pomocy mailowej. Każdy, nawet bardzo zielony użytkownik, z pomocą obsługi przejdzie przez wszystkie skomplikowane zadania. Przejrzysty system zarządzania sklepem ułatwia życie i przyspiesza proces realizacji zamówień. Szczególnie pomocne są wtyczki do generowania etykiet kurierskich oraz faktur. Korzystam też z aplikacji do tworzenia newslettera. Żeby poprawić sobie humor w trudniejszych momentach korzystam z aplikacji, która pokazuje rozmieszczenie klientów na mapie Polski. Szukam wtedy niezapełnionych miejsc na mapie, znajduję ich mało i od razu jest mi lepiej. Dobrą możliwością jest też nawigowanie kilkoma wersjami językowymi z jednego panelu. Korzystam z wersji polskiej i angielskiej i działa to bardzo sprawnie. Wtyczek jest tak wiele, że każdy na pewno znajdzie adekwatną do swoich potrzeb. To, co w Was cenię, to nieustający rozwój. Jeśli czegoś w Shoplo nie ma, chciałabym mieć coś więcej, to wiem, że po prostu jeszcze nad tym pracujecie. Shoplo jest ze mną na co dzień. Z niecierpliwością czekam, aż będę mogła przenieść całe nawigowanie sklepem na aplikację mobilną. Kilka sklepów u Was, to moi znajomi, którym Was poleciłam. Lubię czuć, że komuś tak samo bardzo zależy jak mi, dlatego jestem z Wami.
Lubię czuć, że komuś tak samo bardzo zależy jak mi, dlatego jestem z Wami.
Co uważasz za największy sukces Twojej marki?
Każdy pewnie inaczej definiuje sukces. Dla mnie sukces to zbiór mniejszych dobrych rzeczy, które sprawiają, że chce się wstawać i działać dalej. Okres przedświąteczny i związane z tym nerwy pokazują mi, że ludzie bardzo lubią moje koszulki i chcą je mieć (najlepiej bardzo szybko!). Zawsze jest ktoś, kto czeka na paczkę, potem z radością robi zdjęcie koszulki i wrzuca do sieci, chwali się znajomym, nosi dumnie, aż do zatarcia. Parę razy zdarzyło mi się zobaczyć kogoś w mojej koszulce na mieście. Cieszą mnie zdjęcia, które przysyłają znajomi: ‘popatrz, Twój plecak z Jednorożcem’ na patelni w Warszawie, wlepka z lisem u Barbera. Dostaję dużo zdjęć szczęśliwych ludzi w koszulkach. Ostatnio dziewczyna kupiła Pokety dla swoich dziadków. Byłam wzruszona zdjęciem, patrzyłam na ich radość z oryginalnego prezentu od wnuczki. Fani i klienci dają mi tyle miłości, że nawet jak czasem w pracowni nie mamy prądu, to podłączam się do moich wewnętrznych zapasów i dajemy radę! Myślę, że to pasja i spójny klimat, jaki tworzymy sprawia, że ludzie to lubią. Jesteśmy bardzo dużą ogólnopolską paczką znajomych. To jest właśnie dla mnie sukces Poketów.
Myślę, że to pasja i spójny klimat, jaki tworzymy sprawia, że ludzie to lubią.
Czy możesz opowiedzieć choć trochę o planach na przyszłość?
Pokety to projekt tworzony z pasji o dosyć lokalnym zasięgu. Chcę umocnić pozycję marki, popracować nad jakością produktów i rozpoznawalnością. Nie ukrywam, że pomysłów w głowie mam ogromnie dużo i niewykluczone że obok Poketów powstanie coś całkiem nowego. Trzymajcie za mnie kciuki!
Dziękuję za rozmowę i dużą dawkę motywacji! Oczywiście trzymamy kciuki!
Dla Gosi sklep internetowy na Shoplo to jeden z 2 głównych kanałów sprzedaży. Też myślisz o założeniu własnego sklepu? Teraz nic nie ryzykujesz. Możesz otworzyć własny sklep całkowicie za darmo! Wypróbuj sklep internetowy na Shoplo (zacznij teraz).
przeczytaj także
What’s a Rich Text element?
The rich text element allows you to create and format headings, paragraphs, blockquotes, images, and video all in one place instead of having to add and format them individually. Just double-click and easily create content.
Static and dynamic content editing
A rich text element can be used with static or dynamic content. For static content, just drop it into any page and begin editing. For dynamic content, add a rich text field to any collection and then connect a rich text element to that field in the settings panel. Voila!
How to customize formatting for each rich text
Headings, paragraphs, blockquotes, figures, images, and figure captions can all be styled after a class is added to the rich text element using the "When inside of" nested selector system.